Jak Odróżnić Biblijną Wspólnotę od Chrześcijańskiego Towarzystwa
Wierzę w Boga, oglądam kazania na YouTube, czasem wpadnę na nabożeństwo – czy to wystarczy?
To pytanie słyszę częściej, niż mogłoby się wydawać. Żyjemy w czasach, gdy chrześcijaństwo można uprawiać „na własną rękę” – mamy dostęp do setek kazań online, muzyki chrześcijańskiej na Spotify, i możemy czuć się częścią czegoś większego, nie wychodząc z domu. Ale czy to jest to, o czym mówi Biblia?
Dzisiaj chcę z wami podzielić się myślami na temat różnicy między biblijną wspólnotą a chrześcijańskim klubem. Bo wiecie co? Te dwie rzeczy wcale nie są tym samym, chociaż mogą wyglądać podobnie z zewnątrz. I jeśli zastanawiasz się, po której stronie tej linii się znajdujesz – ten artykuł jest właśnie dla ciebie.
Dlaczego chrześcijanin bez wspólnoty ma problem?
Pozwól, że powiem coś mocno: jeśli nie masz swojej wspólnoty, jeśli nie masz swojego kościoła, to coś jest z tobą nie tak. I musisz pokutować.
Brzmi ostro? Może tak. Ale Biblia naprawdę nie zna „samotnych wierzących” jako normy. Nie znajdziesz w Piśmie Świętym modelu chrześcijanina, który wierzy „po swojemu”, odizolowany od innych.
Co tracisz, gdy nie masz lokalnego kościoła? Tracisz korektę – nikt nie powie ci, kiedy zbaczasz z drogi. Tracisz zachętę – nikt nie podniesie cię, gdy upadniesz. Tracisz możliwość służby – bo służba wymaga realnych ludzi, nie ekranu. I tracisz autentyczne relacje – takie, gdzie ktoś widzi cię w poniedziałek rano, nie tylko w niedzielę na live’ie.
„Kościół online” to piękne narzędzie, ale nie zastąpi wspólnoty twarzą w twarz. To jak próba budowania małżeństwa przez Zoom – można coś tam utrzymać, ale to nigdy nie będzie pełnią relacji, do której zostałeś stworzony.
Biblijna wspólnota nie oznacza idealnego kościoła
Kiedy mówimy o „biblijnej wspólnocie”, łatwo wpaść w pułapkę. Myślimy sobie: „Chcę kościoła takiego jak w Biblii!” Ale zaraz – jakiego kościoła z Biblii?
Może takiego jak w Koryncie? Z jednej strony full darów duchowych, z drugiej strony full problemów. Ludzie tam się procesowali nawet przed sądami pogańskimi, mieli problemy z nieczystością seksualną, kłócili się na wieczerzach Pańskich. Coś za coś.
A może wolisz kościół w Efezie? Tam spotykali się w szkole Tyranosa przez dwa lata, mieli ogromny wpływ na miasto – taki, że złotnicy wyszli na ulice i krzyczeli: „Wielka jest Artemida Efezka!”, bo chrześcijanie zniszczyli im biznes. Ludzie przestali kupować posążki bożków. Ale czy na pewno chcesz takiego poziomu konfrontacji z kulturą?
Może kościół w Jerozolimie? Tam była lista wdów – musieli prowadzić ewidencję, kto potrzebuje pomocy, sprawdzać, czy czasem nie mają rodziny, która powinna się nimi zająć. Apostoł Paweł pisał do Tymoteusza, żeby młodsze wdowy nie siedziały bezczynnie i nie zajmowały się „głupimi bajdurzeniami”, tylko znalazły sobie męża. To było duże miasto, z ogromnymi problemami społecznymi.
A Rzym? Podziały między Żydami a poganami. Napięcia. Kłótnie o to, kto jest „prawdziwym” chrześcijaninem.
Widzisz dokąd zmierzam? Biblijna wspólnota to nie „idealne miejsce bez problemów”. To ludzie, których Bóg przemienia. Nie kopiujemy modelu 1:1 z pierwszego wieku – szukamy tych samych biblijnych cech, które sprawiają, że wspólnota jest rzeczywiście Kościołem, a nie tylko klubem sympatyków Jezusa.
Wartości, które odróżniają wspólnotę od klubu
Szczerość przed Bogiem – fundament wszystkiego
Zastanów się przez moment: czy jesteś szczery przed Bogiem?
Nie mówię o tym, czy chodzisz do kościoła czy mówisz „amen” we właściwych momentach. Pytam o coś głębszego. Czy kiedy Bóg do ciebie mówi, naprawdę Go słuchasz? Czy może udajesz, że nie słyszysz, bo wiesz doskonale, czego od ciebie chce, a to jest niewygodne?
Pamiętam sytuację sprzed lat, kiedy przez pół roku chodziłem i mówiłem Bogu: „Nie słyszę Cię. Nie słyszę Cię, Panie.” Aż w pewnym momencie powiedziałem: „Słuchaj, jedno słowo tylko do mnie powiedz, jeden szept, bo jestem wyschnięty bez Twojego gadania.” I nagle zrozumiałem – cały czas On miał do mnie do powiedzenia to samo, co pół roku temu. To samo słowo cały czas dźwięczało. To ja go ignorowałem.
Jeśli nie jesteś szczery przed Bogiem, nic w twoim życiu się nie zmieni. A kiedy mówimy o szczerości przed Bogiem, mówimy też o gotowości do zmiany. Bo po co być szczerym, jeśli i tak nie zamierzasz słuchać?
Uczniostwo – decyzja o ciągłym wzroście
W biblijnej wspólnocie wszyscy są w procesie uczenia się. To nie jest miejsce, gdzie przychodzisz raz w tygodniu posłuchać miłej historyjki i wracasz do domu taki sam jak przyszedłeś.
Uczeń to ktoś, kto chce się zmieniać. Kto chce stawać się coraz bardziej podobny do Chrystusa. To oznacza, że czasami to są małe rzeczy – pięć minut dla Niego rano. Czasami to jest 5 złotych, które wyłuskujesz ze swojej kieszeni. Czasami to jest decyzja, żeby nie powiedzieć tego, co chciałeś powiedzieć w złości.
Czego trzeba się nauczyć jako uczeń? Relacji z Bogiem. Musisz nauczyć się modlić. Musisz nauczyć się jak czytać Biblię i rozmawiać z Bogiem w trakcie tej lektury. To są dwie kluczowe rzeczy – nie musisz więcej. Te dwie sprawy sprawią, że będziesz miał relację z wszechwiedzącą istotą, z Królem królów, który ci wszystko inne powie.
Jeżeli nie chcesz się uczyć i chcesz zostać w miejscu, w którym jesteś – będziesz widział, jak się rozjeżdżasz z kierunkiem wspólnoty. To nie znaczy, że ktoś ci zabroni przychodzić. Ale zobaczysz, że inni idą do przodu, a ty stoisz w miejscu. I może jest inny kościół, który będzie lepszy dla ciebie w tym czasie.
Wierność przymierzu – idziemy razem
Jedną z rzeczy, które uważam za kluczowe, jest to, że jesteśmy jednym ciałem. Postanowiliśmy pójść razem i zdobyć to miasto dla Chrystusa. Decydujemy się razem, jako jeden organizm, pójść dalej wspólnie.
To oznacza, że czasami będziemy się nie dogadywać. Czasami będziemy mieli gorszy dzień. Ale jesteśmy wierni naszemu przymierzu – temu, że razem stanowimy jedno ciało.
Chcę móc na tobie polegać. I chcę, żebyś ty wiedział, że możesz polegać na mnie. Jeżeli potrzebujesz pomocy – chcę, żebyś mógł do mnie zadzwonić i w miarę moich możliwości chcę ci pomóc. Może to przeprowadzka, może rozmowa, może modlitwa o trzeciej nad ranem.
To jest naturalne. Kiedy miałem Volkswagena T4, byłem firmą przeprowadzkową i przeprowadziłem kilkanaście osób. Bóg dał tego Volkswagena między innymi po to. Możemy służyć jedni drugim. Możemy i chcemy na sobie polegać.
Posłani, by głosić – nie zatrzymujemy dobrej nowiny dla siebie
Dla wielu z nas ewangelizacja nie jest czymś naturalnym. To nie jest naturalne, że wychodzimy każdego dnia i mówimy komuś o Jezusie. Ale to jest właśnie to, co odróżnia Kościół od klubu.
Mam znajomego, który robi w ten sposób: liczy do 365 w ciągu roku tych, którym powiedział o Jezusie, a potem przestaje liczyć. Chce mieć taką średnią, żeby przynajmniej jednej osobie w ciągu dnia powiedzieć, że Jezus jest Bogiem.
Brzmi jak wyzwanie? To jest proste – tego się można nauczyć. Czasami okazja przychodzi sama. Jedziesz autobusem, czekasz na lotnisku, otwierasz konto w banku. Pamiętam, jak siedziałem z kolegą w banku – otwieraliśmy konto i ta pani zapytała: „Panowie, po co wam to konto?” Odpowiedzieliśmy: „Dla fundacji, będziemy robić imprezy chrześcijańskie.” I zaczęliśmy o Jezusie. Nagle się okazało, że kobieta jest wierzącą katoliczką i mówi: „Jak ja bym chciała mieć taką odwagę, żeby komuś powiedzieć o Bogu!”
To wymaga odwagi. Nawet apostoł Paweł prosił: „Módlcie się za mnie, abym miał odwagę, abym z odwagą głosił dobrą nowinę.”
Dwie rzeczy, które absolutnie musi mieć biblijna wspólnota
Kiedy myślę o biblijnej wspólnocie, ona nie musi być duża ani mała. Nie ma konkretnego „rozmiaru idealnego kościoła”. Nie ma jednego zestawu wartości, który pasuje wszystkim. Ale są dwie rzeczy, które musi mieć każda biblijna wspólnota. Bez nich to nie jest kościół – to jest klub.
Po pierwsze: Uczniostwo
Stajemy się uczniami Jezusa Chrystusa. Nie ma wspólnoty bez uczniostwa. Bez uczniostwa to jest klub – można mieć klub chrześcijański, który czyta razem Biblię, który robi różne rzeczy. Można się fajnie razem bawić i tyle.
Ale kiedy jesteśmy razem w procesie uczniostwa, wszystko się zmienia. Duch Święty będzie działał w twoim życiu. Nauczysz się mieć relację z Bogiem, która zmienia wszystko.
Po drugie: Głoszenie Ewangelii
Druga rzecz, która odróżnia kościół od klubu – my głosimy Ewangelię. Jesteśmy posłani, by głosić.
Biblia mówi w Pierwszym Liście Piotra, rozdział drugi, wersety 9-10:
„Lecz wy jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do swojej przedziwnej światłości. Wy, którzy niegdyś nie byliście ludem, teraz jesteście ludem Bożym, ci, którzy nie dostąpili miłosierdzia, teraz je dostąpiliście.”
Przeczytaj to jeszcze raz, powoli. Jesteś rodem wybranym. Co to znaczy? To znaczy, że Bóg wybrał cię jeszcze przed założeniem świata. Paweł pisze do Efezjan, że Bóg popatrzył na ciebie, kiedy cię sobie wyrysowywał na swoje ręce i powiedział: „Tak, ty będziesz mój. Podobasz mi się.”
Jeszcze cię nie było w łonie twojej matki, a On już cię znał. Już cię kochał. Już miał dla ciebie plan.
Królewskie kapłaństwo – twoje miejsce w Bożej wspólnocie
Ale zostałeś wybrany nie tylko dlatego, że Bogu się podobałeś. Zostałeś wybrany do konkretnej rzeczy: „Jesteście królewskim kapłaństwem.”
Co to znaczy być kapłanem? W Starym Testamencie kapłan reprezentował Boga przed ludźmi. Dziś, jako kapłan Boga żywego, reprezentujesz Go na ziemi. Jesteś reprezentantem Jego przymierza.
Jak to wygląda w praktyce?
Jak służysz Bogu jako kapłan w realny sposób? Idziesz do swojej firmy i masz problem. Twój kolega przychodzi do ciebie i mówi: „Stary, mam projekt, który mi takie urwanie głowy robi, nie wiem jak się za to zabrać.”
I możesz powiedzieć: „Słuchaj, pozwól, że się z tobą pomodlę. Mój Bóg potrafi rozwiązywać wszelkie problemy. On jest Bogiem mądrości. Mogę się o ciebie pomodlić?”
Kładziesz rękę i mówisz: „Panie Boże, przedstawiam Ci mojego kolegę. Proszę Cię, żebyś teraz dał mu mądrość w tym projekcie. Wypełnij jego serce pokojem w imieniu Jezusa. Amen.”
Wystarczy. Krótka, prosta modlitwa.
Czy Bóg potrzebuje podania w trzech kopiach ze zdjęciem? Nie. I powiem ci więcej – jak będziesz się modlił długo i górnolotnie: „O Panie wszechmocny, o Ty cudowny, który stworzyłeś niebo i ziemię…”, twój kolega spojrzy na ciebie i pomyśli: „Zaraz, ale ja już nie wiem o czym on się modli, zgubiłem się.”
Modlitwa jako kapłan – proste przykłady z życia
Kiedy przychodzi do ciebie człowiek i mówi: „Słuchaj, jestem dzisiaj smutny” – możesz odpowiedzieć: „Mój Bóg jest Bogiem radości, a Jego królestwo to radość, pokój i sprawiedliwość w Duchu Świętym. Panie Boże, wypełnij go radością.”
Słuchaj, ja nie jestem twórcą radości, nie jestem twórcą pokoju, nie jestem twórcą uzdrowień. Jestem tym, który przychodzi w imieniu tego człowieka do Boga – bo on jest najczęściej niewierzący. Przychodzę, biorę jego potrzebę i mówię: „Słuchaj, Boże, to jest jego potrzeba. Proszę Cię, zrób to, bo ja mam z nim relację.”
Mało tego – wielokrotnie nawet nie muszę się zastanawiać. Wiem, że mój Bóg jest dobry i od Niego przychodzi wszystko, co dobre. Więc mogę powiedzieć: „Słuchaj, Bóg jest Bogiem, który jest dobry i od niego pochodzi wszystko, co jest dobre.”
Historia, która pokazuje moc prostej modlitwy
Nie dalej niż rok temu miałem taką sytuację. Mój kuzyn przez lata miał problem z zajściem w ciążę ze swoją obecną żoną. Nawiązaliśmy bliższą relację, bo zacząłem naprawdę dbać o to, żeby poznać moją rodzinę.
I w którymś momencie gadaliśmy, pytam: „A słuchaj, bo ty już tyle lat ze swoją żoną – gdzie macie dzieci?” On mi się zwierzył: „Nie możemy mieć dzieci dlatego i dlatego.”
Powiedziałem: „Słuchaj stary, ja jestem chrześcijaninem. Pozwól, że się o ciebie pomodlę. Widziałem już wiele razy, kiedy ludzie doświadczali cudu i kiedy Bóg dawał dzieci tym, którzy ich nie mogli mieć.”
To takie proste. Teraz oczekuje, że w grudniu urodzi mu się córeczka.
Nie musiałem mu mówić: „Teraz uwierz w Jezusa!” – bo to nie był jeszcze czas. Ale buduję w nim świadomość, że warto chodzić z takim Bogiem, jakiego mam ja. To jest mój Bóg. Ja jestem Jego kapłanem.
Służba jako przywilej, nie obowiązek
Kiedy mówimy o służbie w kościele, często kojarzymy to z obowiązkiem. „Ktoś musi to zrobić, no to ja się podpiszę.” Ale w biblijnej wspólnocie służba to przywilej, nie przykry obowiązek.
Paweł pisze w Liście do Rzymian 12:1:
„Tak więc, bracia, przez miłosierdzie Boże zachęcam was, abyście dali ciała wasze na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej.”
Składaj swoje ciało na ofiarę. Co to znaczy? Połóż swoje usta na ofiarę. Kiedy ktoś potrzebuje modlitwy – módl się. Połóż swoje ręce na ofiarę – kiedy ktoś potrzebuje pomocy w przeprowadzce, pomóż. Połóż swoje nogi na ofiarę – kiedy trzeba odwiedzić chorego, idź.
Kiedyś ułożyłem piosenkę, gdzie fragment brzmi: „Z Tobą chcę spędzać każdą życia chwilę. Służenie Tobie to dla mnie jest przywilej.”
I to jest to. Nikogo na siłę do niczego nie będziemy zmuszać. Szczerze powiem – mycie toalety w kościele, jeśli robisz to dla Boga, to jest przywilej. Ustawianie krzeseł, odkurzanie przed nabożeństwem – jeśli robisz to z miłości do Boga, to nie jest ciężar.
Wolę, żeby służyli ci, którzy robią to dla Boga, a nie z przymusu. Dlaczego? Bo to jest Boży dom. To jest Boże miejsce. Jeżeli chcesz coś zrobić – zrób to dla Boga, nie dla mnie.
Bóg chce wstrząsnąć twoim „chrześcijańskim klubem”
Od kilku dni, kiedy modlę się o kościół, mam takie przeświadczenie: Bóg chce zacząć zmieniać sposób, w jaki manifestuje się w twoim życiu.
On chce, żeby Duch Święty powywracał trochę twoje życie. Chce, żeby Duch Święty zaczął wypełniać cię mądrością, darami, żeby zaczął działać przez ciebie. On chce pobudzić cię do działania.
Chce, żebyś w Duchu Świętym zaczął funkcjonować na nowym poziomie. Żebyś nie bał się pomodlić. Żebyś nie bał się wziąć mikrofonu w czasie modlitwy, w czasie uwielbienia. Żebyś nie bał się krzyczeć dla Niego, śpiewać dla Niego. Żeby On był numerem jeden w twoim życiu.
Modlę się o to, żebyśmy stali się tymi, którzy odpowiadają na ten mały szept Ducha Świętego. Którzy odpowiadają, kiedy On mówi:
- „Słuchaj, połóż rękę.”
- „Słuchaj, powiedz temu człowiekowi.”
- „Słuchaj, wyślij mu nawet werset SMS-em.”
- „Słuchaj, pomódl się.”
Bóg chce działać z tobą i przez ciebie.
Co możesz zrobić teraz?
Jeśli dotarłeś aż tutaj, mam dla ciebie kilka pytań. Nie po to, żeby cię osądzić, ale żeby pomóc ci zobaczyć, gdzie stoisz.
Zadaj sobie szczerze pytanie: czy jestem w kościele, czy w klubie?
Jeśli odkryłeś, że jesteś bardziej w „klubie”:
- Zacznij od codziennej relacji z Bogiem – pięć minut z Biblią i modlitwą. Tylko tyle. Ale codziennie.
- Znajdź lokalną wspólnotę – nie tylko online. Potrzebujesz realnych ludzi, którzy cię zobaczą w poniedziałek rano.
- Zrób pierwszy krok w uczniostwie – poproś kogoś o pomoc w modlitwie, wejdź w małą grupę, zacznij pomagać praktycznie.
- Nie uciekaj od służby – może dziś to tylko krzesełka, ale dla Boga to wszystko ma znaczenie.
A jeśli odkryłeś, że jesteś w prawdziwej wspólnocie, ale czujesz, że Bóg chce cię popchnąć dalej:
- Odpowiedz na to, co Duch Święty mówi – nie ignoruj tego szeptu.
- Przestań się bać – módl się za tego kolegę z pracy, powiedz sąsiadce o Jezusie, wypróbuj dar, którego się boisz.
- Bądź szczery przed Bogiem – przestań udawać, że nie słyszysz, gdy On ma z tobą sprawę.
Kiedy śpiewamy: „Twoim jestem, chcę lepiej Cię znać” – to nie są puste słowa. To jest deklaracja pokolenia ludzi, którzy dają siebie i chcą znać swojego Boga coraz lepiej.
Nasz kościół lokalny to jest Nowe Pokolenie. Pokolenie, które nie zadowala się chrześcijańskim klubem. Które chce prawdziwej, biblijnej wspólnoty – z wszystkimi jej problemami, wyzwaniami i pięknem.
Pytanie brzmi: czy jesteś gotów być częścią tego?
Marcin
P.S. moje pełne nauczanie w tym temacie znajduje się tutaj.