Kościół – miejsce, gdzie życie zaczyna się od nowa
Czy kiedykolwiek czułeś, że po prostu potrzebujesz uciec? Że twoje życie potoczyło się w kierunku, którego nie chciałeś, a teraz nie wiesz, jak wrócić na właściwą drogę? Historia Jakuba z Księgi Rodzaju pokazuje, że Bóg specjalizuje się właśnie w takich momentach – gdy wszystko wygląda na stracone, a my desperacko szukamy miejsca, gdzie moglibyśmy zacząć od nowa. W tym artykule przyjrzymy się temu, czym naprawdę jest Kościół i jak może stać się dla każdego z nas tym, czym było Betel dla Jakuba – miejscem schronienia, prawdziwego przyjęcia i duchowej przemiany.
Betel – dom Boży dla zagubionych
„Potem Bóg powiedział do Jakuba: Wstań, wstąp do Betel i tam zamieszkaj. Zbuduj tam ołtarz Bogu, który ci się ukazał, gdy uciekałeś przed swoim bratem Ezawem” (Rdz 35:1, UBG).
Kiedy Bóg posłał Jakuba do Betel, patriarcha był człowiekiem z przeszłością. Za nim ciągnęły się oszustwa, rodzinne konflikty, lata ucieczki. Jego rodzina właśnie popełniła straszliwą rzeź w Sychem. Jakub miał każdy powód, by czuć się skończonym. A jednak Bóg mówi: „Wstań, idź do Betel” – dosłownie do „Domu Bożego”.
To nie było przypadkowe miejsce. Betel było tym samym miejscem, gdzie lata wcześniej, gdy Jakub uciekał przed rozgniewanym bratem Ezawem, Bóg ukazał mu się we śnie, pokazując drabinę łączącą niebo z ziemią. Tam Jakub po raz pierwszy doświadczył, że Bóg go nie opuścił, mimo że wszystko wydawało się stracone.
Czy widzisz tutaj obraz Kościoła? To miejsce, do którego możesz przyjść z każdą przeszłością, z każdym błędem, z każdym upadkiem. Kościół nie jest klubem doskonałych ludzi – to szpital dla chorych, schronienie dla zmęczonych, dom dla tych, którzy zgubili drogę. Czy zdarzyło ci się myśleć, że jesteś zbyt zepsuty, zbyt daleko, zbyt grzeszny, by Bóg mógł cię jeszcze użyć? Historia Jakuba mówi coś zupełnie innego. Bóg nie rezygnuje. Wzywa cię do powrotu.
Ale zwróć uwagę – Bóg nie mówi „zostań tam, gdzie jesteś”. Mówi: „Wstań, idź do Betel”. Schronienie nie oznacza stagnacji. Bóg nie chce, byś tkwił w swoim chaosie. Chce, byś ruszył w stronę miejsca, gdzie On może cię spotkać i przemienić.
Przyjęcie, które zmienia – nie akceptacja grzechu
W dzisiejszych czasach często słyszymy hasło „Kościół powinien akceptować każdego”. Ale czy Biblia faktycznie mówi o akceptacji w takim sensie, w jakim rozumiemy ją dziś? Jeśli przyjrzymy się bliżej Pismu, zobaczymy subtelną, ale kluczową różnicę.
Apostoł Paweł pisze: „Dlatego przyjmujcie siebie nawzajem, jak i Chrystus przyjął nas do chwały Boga” (Rz 15:7, UBG). Nie „akceptujcie”, ale „przyjmujcie”. To nie jest gra słowami. Przyjęcie oznacza otwarcie drzwi, otwarte serce, otwarte ramiona dla człowieka takiego, jaki jest – ale nie zgoda na to, by pozostał w swoim grzechu.
Gdy Chrystus przyjął nas, nie zmienił swojej świętości. Nie obniżył standardów Bożych. Nie powiedział: „Och, widzę, że macie problem z grzechem, więc przestanę wymagać świętości”. Przeciwnie – przyjął nas w naszym grzechu, ale z planem przemiany. Chwała Boga nie zmienia się przez to, że przychodzi do niej grzesznik. To grzesznik musi się zmienić.
Kościół jest miejscem, gdzie spotykają się dwie prawdy: bezwarunkowa miłość i niezmienne standardy Boże. Gdy przychodzisz do wspólnoty wierzących, nikt nie ma prawa cię odrzucić za twoją przeszłość. Ale jeśli myślisz, że możesz trwać w swoim grzechu i wymagać, by Kościół dostosował się do ciebie – to zupełnie nie rozumiesz istoty ewangelii. Bóg cię przyjmuje, ale nie zostawia takim, jakim jesteś. On przyszedł cię przemienić.
Dokładnie tak było z Jakubem. Gdy przybył do Betel, pierwszą rzeczą, którą kazał zrobić swojej rodzinie, było pozbycie się wszystkich obcych bogów i oczyszczenie (Rdz 35:2). Bóg go przyjął, ale nie z kompromisem – z wezwaniem do świętości.
Wyposażenie, nie bezczynność – cel Kościoła
Wielu ludzi traktuje Kościół jak duchową kawiarnię: przychodzą w niedzielę, siadają wygodnie, słuchają kazania, śpiewają kilka piosenek i wychodzą, by wrócić za tydzień. A czy to jest plan Boga dla Kościoła?
Kościół nie istnieje po to, byś w nim siedział i nic nie robił. Istnieje po to, by cię wyposażyć do życia z Bogiem i służby innym. Bóg nie chce odbiorców kazań – chce uczniów, którzy będą kroczyć Jego drogą każdego dnia.
Przemiana nie zachodzi przez samo słuchanie. Zachodzi przez relację z Bogiem – codzienną, osobistą, szczerą. Kiedy Jakub przyszedł do Betel, nie było tam wielkich zgromadzeń. Był on, Bóg i decyzja, by żyć inaczej. To samo dotyczy ciebie. Wzrost duchowy nie polega na ilości przysłuchanych kazań. Polega na tym, czy jesteś gotów codziennie spotykać się z Bogiem w Jego Słowie, codziennie pozwalać Mu przemieniać twoje serce.
Gdy patrzymy na rozwój Kościoła, często myślimy o liczbach. „Jak wielu ludzi przychodzi?”, „Jak duża jest społeczność?”. Ale wzrost Kościoła nie polega na ilości ludzi, ale na przemianie serc. Jeden człowiek, który naprawdę chodzi z Bogiem, jest większym błogosławieństwem niż sto, którzy tylko przychodzą na spotkania.
Codzienne Słowo – fundament, który przetrwa burze
Jezus powiedział coś, co powinno nas wszystkich zaniepokoić: „Każdego więc, kto słucha tych moich słów i wypełnia je, przyrównam do człowieka mądrego, który zbudował swój dom na skale. I spadł deszcz, przyszła powódź, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, ale nie upadł, bo był utwierdzony na skale. A każdego, kto słucha tych moich słów, a nie wypełnia ich, przyrównam do człowieka głupiego, który zbudował swój dom na piasku. I spadł deszcz, przyszła powódź, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, i upadł, a jego upadek był wielki” (Mt 7:24-27, UBG).
Nie chodzi o to, czy przyjdą burze w twoim życiu. Przyjdą. Pytanie brzmi: czy twoje życie przetrwa?
Różnica między domem na skale a domem na piasku nie była widoczna, dopóki nie przyszła burza. Oba domy mogły wyglądać tak samo z zewnątrz. Oba mogły mieć piękne elewacje. Ale gdy przyszła próba, okazało się, co jest fundamentem.
Słowo Boże to nie dodatek do życia. To fundament. To skała, na której budujesz wszystko. I tu pojawia się kluczowe pytanie, które każdy z nas musi sobie zadać: Czy codziennie buduję swoje życie na Słowie Bożym, czy tylko słucham kazań w niedzielę?
Wielu chrześcijan ma Biblię w domu, ale nie czyta jej. Wielu przychodzi na nabożeństwa, ale nie stosuje tego, co słyszy. A potem się dziwią, gdy życie się sypie. Gdy przychodzą kryzysy. Gdy relacje się rozpadają. Gdy wiara się chwieje. Dlaczego? Bo budowali na piasku.
Fundament to codzienne czytanie Słowa z pytaniem: „Boże, co chcesz mi dziś powiedzieć? Jak mam to zastosować?”. To codzienne modlitwy – szczere rozmowy z Bogiem. To wspólne czytanie Biblii z innymi, dzielenie się tym, co Bóg mówi. To nie jest teoria. To praktyka życia.
Wzrost zaczyna się od jednostki – nie czekaj na innych
Często słyszymy: „Kościół powinien się rozwijać”, „Wspólnota powinna być silniejsza”. Ale czekaj chwilę – kim jest Kościół? To my. Ty i ja. Jeśli Kościół ma rosnąć, musi zacząć się od ciebie.
Nie możesz zmienić całej wspólnoty. Ale możesz zmienić siebie. Możesz zacząć modlić się codziennie. Możesz zacząć czytać Biblię. Możesz wybrać jedną osobę ze wspólnoty i zapytać: „Może codziennie czytalibyśmy razem fragment Pisma i rozmawiali o tym, co Bóg do nas mówi?”.
Wzrost Kościoła nie jest odpowiedzialnością pastora. Jest odpowiedzialnością każdego, kto nazywa siebie uczniem Chrystusa. Gdy pojedyncze osoby zaczynają poważnie traktować swoje życie z Bogiem, gdy zaczynają żyć Słowem, gdy zaczynają wzajemnie się wspierać i zachęcać – wtedy Kościół rośnie. Nie liczebnie (choć często tak się dzieje), ale przede wszystkim duchowo.
Zadaj sobie pytanie: Co ty robisz, by wspólnota, do której należysz, była silniejsza? Czy tylko przychodzisz i wychodzisz, czy faktycznie inwestujesz w relacje, w modlitwę, w wzajemną zachętę?
Trwałe życie – to, co zostanie po burzy
Każdy z nas buduje swoje życie każdego dnia. Każda decyzja, każdy wybór, każda odpowiedź na to, co Bóg mówi – to kolejny element fundamentu. A życie każdego człowieka zostanie poddane próbom. Przyjdą trudności. Przyjdą kryzysy. Przyjdą pytania i wątpliwości. Nie pytanie „czy”, ale „kiedy”.
I wtedy się okaże, na czym budowałeś. Czy na swoich emocjach? Czy na popularnych opiniach? Czy na religijnych tradycjach? Czy na Słowie Bożym?
Prawdziwe pytanie, które musisz sobie zadać każdego dnia, brzmi: „Co Bóg chce mi dziś powiedzieć? I czy jestem gotów to zastosować?”. Bo jeśli tylko słuchasz, ale nie stosujesz – jesteś jak ten głupi człowiek budujący na piasku. Słowo Boże nie jest teorią do dyskusji. To instrukcja do życia.
Kościół to miejsce, gdzie masz otrzymać narzędzia do budowania trwałego życia. Ale samo przychodzenie na spotkania nie zbuduje za ciebie tego fundamentu. Musisz sam wybierać codziennie posłuszeństwo Bogu. Nikt tego za ciebie nie zrobi.
Zakończenie – miejsce wyjścia, nie stagnacji
Kościół nie jest miejscem, gdzie przychodzisz i stajesz się doskonały. To miejsce, gdzie przychodzisz zraniony, zagubiony, ze swoją przeszłością – i zaczynasz podróż przemiany. To miejsce schronienia, gdzie jesteś przyjęty takim, jakim jesteś. Ale to także miejsce, które cię wyposaża, wzywa do wzrostu, do codziennego życia w posłuszeństwie Słowu.
Bóg nie szuka doskonałych ludzi. Szuka gotowych do przemiany. Tak jak wezwał Jakuba: „Wstań, idź do Betel”, tak wzywa ciebie: „Wstań, wróć do Mnie, zacznij budować swoje życie na Słowie”.
Kościół nie zmienia się dla ludzi. Ludzie zmieniają się przez Kościół, który żyje Słowem Bożym. A ta przemiana zaczyna się od ciebie – od twojej decyzji, by każdego dnia pytać Boga: „Co chcesz mi dziś powiedzieć?” i mieć odwagę to zrealizować.
Pytania do refleksji:
- Czy traktujesz Kościół jak miejsce schronienia, gdzie możesz być autentyczny, czy jak miejsce, gdzie musisz udawać kogoś lepszego?
- Jak wygląda twoja codzienna relacja z Bogiem? Czy czytasz Słowo z pytaniem „Co Bóg chce mi dziś powiedzieć”?
- Czy jesteś gotów przestać tylko słuchać kazań i zacząć żyć tym, co słyszysz?
- Kogo z twojej wspólnoty mógłbyś zaprosić do wspólnego czytania Biblii i wzajemnej zachęty?
Jeśli chcesz posłuchać nagrania z tego nauczania to kliknij – tutaj.